Polecamy najnowszy numer:
polecamy w numerze 3/2024:Polecam w numerze:
- Kolejny odcinek cyklu "Życie i książki", Marii Jentys-Borelowskiej. Cykl jest pomyślany bardzo wyjątkowo. Tym razem Autorka zajęła się niezwykłym utworem Harry`ego Martinsona, Aniara. Ten wizjonerski utwór z gatunku science fiction doczekał się adaptacji operowej, ale i filmowej i do dzisiaj budzi żywe uczucia.
-Najwyższej jakości eseistyki możemy oczekiwać w tekście Urszuli Małgorzaty Benki, a dodaje nam do swoich rozmyślań pieprzu w postaci znakomitych wierszy, które dołączamy obok eseju.
- Grzegorz Bazylak zaprasza nas do lektury mało znanego w Polsce pisarza chilijsko-meksykańskiego, Roberta Bolano (ur. 1953r w Santiago de Chile, zm. w 2003r), który ostatecznie osiedlił się w Hiszpanii i tam stworzył najważniejsze swoje utwory. Jego proza porywa i wciąga nawet w tak niewielkiej próbie, którą tutaj, w Migotaniach prezentuje nam w swoim tłumaczeniu Bazylak.
- Gdy chcemy kompetentnego komentarza do współczesnych dzieł sztuki, to zapewnia nam to Małgorzata Dorna- Wendrychowska. Tym razem pisze w o wybitnym malarzu i rysowniku gdańskim, Macieju Świeszewskim, którego bardzo licznie prezentujemy w całym numerze.
- Katarzyna Korczak na ostatnich stronach przedstawia niezwykłe wspomnienie rodzinne, które ilustruje zdjęciami, skanami oryginalnych listów i okładek książkowych, scenami rodzinnymi, które oddaja klimat końca XIX i początku XX wieku , to tylko cz. I, w grudniu zaprezentujemy cz. II.
Poprzedni numer 2/2024
Od redakcji:
Przedstawiam najnowszy, jesienny już numer Migotań 3 (84) 2024.
   
Na 116 stronach prezentujemy 37 autorów a tekstów jeszcze więcej, bowiem niektórzy z nich publikują
po kilka recenzji lub omówień. Bardzo mocno ilustrujemy numer, bo świetnym gdańskim rysownikiem i malarzem,
Maciejem Świeszewskim, ale też archiwalnymi materiałami fotograficznymi.
Dramatyczny esej Krystyny Śmiechowicz o upadku wspaniałego pokolenia artystycznego na początku
i zaraz później po rewolucji w Rosji dzięki ilustracjom staje się bardziej rzeczywisty i wyraźny.
Pozornie całkowicie odmienny materiał Katarzyny Korczak z drugiej strony, bo na końcu Migotań,
rodzinny tekst wspomnieniowy podobnie jest skonstruowany - refleksje i wspomnienia silnie są skojarzone
z obrazem, z fotografią, ze skanowanym dokumentem.
Przeszłość to wielki i mocny obszar do którego sięga się w piśmie. I wcale mnie to nie dziwi.
Bo przecież literatura i ogólnie działania literackie to w wielkim zakresie działania mnemotechniczne,
mające utrwalać, wzmacniać, lub konstruować naszą pamięć.
Autorzy Migotań uprawiają pamięć bez ograniczeń i na wszelkie sposoby.
W poezji np. niezwykle oryginalnie pamięcią zajmuje się bretoński poeta Guillevic.
Wojsław Brydak przywołuje wielką postać środowiska artystycznego Trójmiasta Wandę Obniską
w swoim wspomnieniu nie dlatego, że o niej nie pamięta, ale właśnie dlatego, że obawia się,
że nawet tak wielkie postaci bezpowrotnie i zbyt łatwo są zapominane i należy o ich pamięć dbać.
Jeszcze inaczej do pamięci podchodzi Dariusz Pawlicki i pisze esej O Drogach prawie zapomnianych
upominając się o te jakby nieważne rejony naszych wspomnień, a które, gdy pomyśleć są w nas głęboko
i wciąć żywe. O pamięć Elsy Lasker-Schuler upomniał się Christian Medard Manteuffel,
a może po prostu o te wszystkie wielkie miłości, które spalają się w swoim ogniu nam zostawiając
tylko popiół rękach. Archiwalnie do pamięci podszedł Krzysztof Szymański i napisał bardzo interesujący
szkic o powojennych antologiach poetyckich zastrzegając się, że tylko o poznańskich,
co nie jest w pełni prawdą, bo jego uogólnienia i refleksje obejmują całość ogólnopolskiego,
powojennego tego zjawiska wydawniczego.
Pisząc te uwagi 20 września 2024 roku dociera do mnie informacja, że odszedł od nas Józef Bachórz,
wieloletni przyjaciel Migotań, wielki pedagog, profesor literatury, autor dzieł z zakresu historii literatury,
humanista, osoba o niezwykłej charyzmie, budząca najprzyjaźniejsze uczucia zarówno pośród swoich uczniów,
studentów, i osób z którymi współpracował w instytucjach naukowych. Charakterystyczne było,
że budził osobiście pojmowaną sympatię pośród osób, które go znały.
Ja poznałem go w 1973 roku i przez te wszystkie lata mój szacunek dla niego nigdy nie ostygł.
Druga smutna okazja do zamyślenia, to widoczny na pierwszej stronie wiersz Zbigniewa Jankowskiego.
Ten wybitny poeta marynista zmarł w tym roku, dość niedługo po odejściu swojej żony, poetki Teresy Ferenc.
Zrobiło się smutniej.
- Zbigniew Joachimiak